Beztroskie wylegiwanie się w łóżku zwieńczone śniadanio-obiadem, nadrabianie zaległości filmowo-serialowych, po których czeka mnie wieczór w moim ulubionym towarzystwie, co jakiś czas z dodatkiem whisky ze Sprite'm- to niewątpliwie coś, czego bardzo potrzebowałam, żeby skutecznie zregenerować siły przed masą obowiązków czekających mnie od października.
Potrzebowałam takiego czasu, w którym najzwyczajniej w świecie nie muszę nic, a mogę wszystko.
Skoro ostatnie 3 miesiące były po brzegi wypełnione pracą i życiem "na walizkach", chociaż Mon pewnie określiłaby to bardziej jako ciągłe życie w reklamówkach HD, odpoczynek był nie tyle stanem wskazanym, co wyczekiwanym, no i bądź co bądź- zasłużonym.
Wczorajszy wieczór, jeden z tych kiedy jedynym zmartwieniem jest trafienie do łóżka i wstanie z niego następnego dnia w nie najgorszym stanie :) w nieco zamienionej konwencji- naszego gościa, którym zwykle była whisky, zastąpiliśmy butelką zimego Bolsa + sokiem limonkowym.
To był naprawdę dobry wieczór. Masa głupot, dziwnych przemyśleń, śmiechu.
Wprawdzie dla Marcina był to czas opłakany w skutkach, które przyniósł dzisiaj, zaraz po przebudzeniu, ale mam nadzieję, że ciepły rosołek skutecznie wpłynie na poprawienie jego formy.
Ja tymczasem uciekam na śniadanko, czeka mnie dzisiaj dużo pracy,
miłego dnia!
szlachta żyje :)
OdpowiedzUsuńNo to ładnie, nie najgorzej! Skąd się u mnie wzięłaś? Tak przypadkiem?
OdpowiedzUsuńMów prawdę:)
No, trafiłaś nawet u mnie do linków. Fajnie, bo wiesz, masa osób mnie czyta, masa śle e-maile, a jakoś to wszystko wypieram, co innego, kiedy widzę buzię i człowiek staje się mniej wirtualny, kiedy jakoś tak zwracasz się bezpośrednio do mnie.
OdpowiedzUsuń