piątek, 9 września 2011

I feel good!

Ah, dawno nie czułam się tak wypoczęta. Służą mi wakacje, służy mi Bogaczewo.
Beztroskie wylegiwanie się w łóżku zwieńczone śniadanio-obiadem, nadrabianie zaległości filmowo-serialowych, po których czeka mnie wieczór w moim ulubionym towarzystwie, co jakiś czas z dodatkiem whisky ze Sprite'm- to niewątpliwie coś, czego bardzo potrzebowałam, żeby skutecznie zregenerować siły przed masą obowiązków czekających mnie od października.
Potrzebowałam takiego czasu, w którym najzwyczajniej w świecie nie muszę nic, a mogę wszystko.
Skoro ostatnie 3 miesiące były po brzegi wypełnione pracą i życiem "na walizkach", chociaż Mon pewnie określiłaby to bardziej jako ciągłe życie w reklamówkach HD, odpoczynek był nie tyle stanem wskazanym, co wyczekiwanym, no i bądź co bądź- zasłużonym.


Wczorajszy wieczór, jeden z tych kiedy jedynym zmartwieniem jest trafienie do łóżka i wstanie z niego następnego dnia w nie najgorszym stanie :) w nieco zamienionej konwencji- naszego gościa, którym zwykle była whisky, zastąpiliśmy butelką zimego Bolsa + sokiem limonkowym.






To był naprawdę dobry wieczór. Masa głupot, dziwnych przemyśleń, śmiechu.
Wprawdzie dla Marcina był to czas opłakany w skutkach, które przyniósł dzisiaj, zaraz po przebudzeniu, ale mam nadzieję, że ciepły rosołek skutecznie wpłynie na poprawienie jego formy.
Ja tymczasem uciekam na śniadanko, czeka mnie dzisiaj dużo pracy,
miłego dnia!


3 komentarze:

  1. No to ładnie, nie najgorzej! Skąd się u mnie wzięłaś? Tak przypadkiem?
    Mów prawdę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, trafiłaś nawet u mnie do linków. Fajnie, bo wiesz, masa osób mnie czyta, masa śle e-maile, a jakoś to wszystko wypieram, co innego, kiedy widzę buzię i człowiek staje się mniej wirtualny, kiedy jakoś tak zwracasz się bezpośrednio do mnie.

    OdpowiedzUsuń